MENU
Antoine Lemonnyer, „Modlitwa niewysłuchana”

O niejednej naszej modlitwie mówimy: „Bóg jej wysłuchał”, o innej znów: „Bóg jej nie wysłuchał”. Trudno powiedzieć, by takie rozróżnienie pod każdym względem było niesłuszne: dziecinne wprost takie twierdzenie. Prawda zawarta we wspomnianym rozróżnieniu może nam jednak zasłonić inną prawdę, niemniej doniosłą, mianowicie że Bóg wysłuchuje każdą prawdziwą modlitwę w ten lub ów sposób. Aby to należycie zrozumieć, weźmy pod uwagę dobrze znany przykład modlitwy niewysłuchanej.

Rembrandt, "Św. Paweł w więzieniu"

Rembrandt, „Św. Paweł w więzieniu”

Mamy tu na myśli modlitwę św. Pawła Apo­stoła, podaną w Drugim Liście do Koryntian (12, 7-10). Oto własne słowa św. Pawła:

„Ażeby mię wielkość objawienia nie wynosiła, dany mi jest bodziec ciała mego, anioł szatanów, aby mię po­liczkował. Dlatego trzykroć Pana prosiłem, aby ode mnie odstąpił. I rzekł mi: Dosyć ci na łasce mojej: albowiem moc moja objawia się w słabości. Rad się tedy przechwalać będę w słabościach moich, aby we mnie mieszkała moc Chrystusowa. Dlatego się podobam sobie w słabościach, w prześladowaniach, w uciskach dla Chrystusa. Albowiem wtedy, gdy jestem słaby, czuję się silnym”.

Wzruszający ten ustęp w dosłownym swym brzmieniu wymaga pewnego wyjaśnienia. Św. Pa­weł sam nieco wyżej wspomniał o niezwykle wzniosłych objawieniach, które mogły go w pychę wprawić:

„Znam człowieka, który był zachwycony aż do trzeciego nieba. A znam takowego człowieka (jeśli w ciele, jeśli oprócz ciała, nie wiem, Bóg wie), iż był zachwycony do raju: i słyszał ta­jemne słowa, których się człowiekowi nie godzi mówić” (2 Kor 12, 2-4).

Trudno określić, czym właściwie ma być ów „bodziec”. Ojcowie Kościoła po większej części wi­dzieli w tym upokarzające odruchy zmysłów; dziś raczej przypuszczalibyśmy chorobę, przejawiającą się w napadach upokarzających, które św. Paweł nazwał policzkami, wymierzonymi przez anioła szatanów.

By się uwolnić od tego doświadczenia, Apostoł zwraca się do Pana, w tym wypadku do Chrystusa.

„Trzykroć prosiłem Pana”, pisze św. Paweł, tzn. w trzech poszczególnych razach. Okolicz­ność ta mimo woli przywodzi na myśl przypowieści ewangeliczne, w których Chrystus Pan poucza nas o skuteczności modlitwy wytrwałej. Jak tedy wytłumaczyć sobie, że św. Paweł nie otrzymał, o co prosił? Jeśli św. Paweł prosił „trzy razy”, nie tyle oznacza to modlitwę wytrwałą, ile raczej siłę i nacisk jego prośby, co zresztą nie utożsamia się. Wyobrazić sobie nawet możemy, że Apostoł przedstawił Chrystusowi Panu powody, dla których pragnął uwolnić się od tego doświadczenia. Sądząc na podstawie odpowiedzi Chrystusa, za­pewne musiał skarżyć się, że doświadczenie wspomniane przeszkadza mu w wykonywaniu apostolstwa, jakie Bóg mu powierzył, i któremu całą duszą się oddał. Św. Paweł zdaje się zaliczać swe doświadczenie do rzędu „słabości, i potwarzy dla Chrystusa”, o których mówi w ustępie poda­nym. Św. Paweł błagał więc Chrystusa Pana nie tyle jako osoba prywatna, ile raczej jako Apostoł Boży. I nie został wysłuchany.

Gonzalo Carrasco, "Hiob na kupie gnoju"

Gonzalo Carrasco, „Hiob na kupie gnoju”

Modlitwa nasza tylko pod tym warunkiem zo­staje wysłuchaną, że zgadza się z odwieczną wolą Bożą. Naiwnością byłoby przypuszczać, że modlitwa nasza może zmienić wolę Bożą. Mo­dlitwa nasza nie tylko w niczym nie powstrzymuje woli Bożej, przeciwnie, przyczynia się do jej wykonania. Nie wystarczy więc, by modlitwa na­sza zgadzała się z tą niezmienną wolą Bożą, jeśli ma być wysłuchaną. Trzeba właśnie, by wola Boża wywołała i łaską swoją podtrzymywała mo­dlitwę, która ma stać się środkiem wybranym i przygotowanym w tym celu, by spełnić tę samą wolę Bożą.

A więc – tak wynikałoby – modlitwa św. Pawła, o której mówimy, że nie została wysłu­chana, nie była modlitwą wedle woli Bożej? Czyżby więc była modlitwą pochodzącą z natury, a nie wypływającą z natchnienia łaski? Jak to przypuścić? Św. Paweł sam przyznaje: „O co  byśmy prosić mieli, jako potrzeba, nie wiemy? (Rz 8, 26), a to odnosi się zarówno do niego jak i do nas wszystkich. Św. Paweł jednak do­daje: „Ale sam Duch prosi za nami wzdychaniem niewymownym. A który wypatruje serca, wie, czego Duch pożąda” [1]. Modlitwa więc św. Pawła w rzeczywistości zawiera dwie modlitwy: jego własną i modlitwę Ducha Św., które niezupełnie zgadzały się, dokładniej mówiąc: nie zgadzały się co do przedmiotu bezpośredniego, mając jed­nak jeden i ten sam przedmiot ostateczny. Żą­danie Ducha zostało wysłuchane. Żądanie Ducha zawsze bywa wysłuchane. Żądanie św. Pawła także zostało wysłuchane, ale w tej dokładnie mierze, jak zgadzało się ze żądaniem Ducha, albo lepiej powiedziawszy, w tej mierze, jak samo wypływało z natchnienia Ducha.

Ale jak tedy wyobrazić sobie owe żądanie Ducha? Czy Duch pragnął tylko przedłużenia doświadczenia, od którego św. Paweł chciał uwol­nić się? W takim razie mielibyśmy zupełną sprzeczność między żądaniem Ducha, a żądaniem Apostoła. Czy też żądanie Ducha nie obejmowało równocześnie udzielenia św. Pawłowi łask na to, by swe doświadczenie znosić na chwałę Chry­stusa? Niewątpliwie tak było, a ta właśnie troska o chwałę Chrystusową, wspólna Duchowi i św. Pawłowi, mimo pozornego i zewnętrznego prze­ciwieństwa, sprawiła zasadniczą jedność mo­dlitwy. Ale czy Bóg łask tych nie trzymał już w pogotowiu? Dlaczego św. Paweł miał o nie dopiero prosić? W tym właśnie jądro zagadnienia.

W rzeczywistości była pewna szczególna łaska, której Bóg nie postanowił z góry udzielić św. Pawłowi. Albo raczej tak: była pewna niezwykła i szczególna łaska, którą Bóg z góry postanowił udzielić, nie bezwzględnie i niezależnie od wszel­kiej modlitwy, lecz właśnie jako odpowiedź na tę modlitwę, o której mówimy: modlitwa ta zo­stała więc, w tym znaczeniu szczególnym, wspa­niale wysłuchana.

"Anna modląca się o syna"

„Anna modląca się o syna”

Na czymże właściwie polega owa łaska? Na zapewnieniu, jakie Chrystus Pan czyni św. Pawłowi: „Dosyć ci na łasce mojej”. Czy więc św. Paweł nie uznawał w ogóle potęgi łaski, ani nawet w tym poszczególnym wypadku? Z pewnością że tak. Więc nie na tym polegała łaska, jaką sobie uprosił modlitwą. Inne jeszcze słowo Chry­stusa Pana zasługuje na szczególniejszą uwagę: „Moc moja objawia się w słabości”. A więc: słabość stworzenia więcej przyczynia się do mej chwały, o którą ci tak chodzi, niżeli jego siła i zdolność własna. Słowo to Chrystusa Pana za­wierało dla Apostoła pewne światło, oczywiście nie nowe zupełnie, ale zastosowane do wypadku obecnego i stąd bardziej pocieszające jak proste tylko stwierdzenie, że dosyć na łasce Bożej. Ale to jeszcze nie wszystko. Prawdziwym owocem modlitwy św. Pawła, właśnie jako modlitwy niewysłuchanej, było wewnętrzne zapewnienie, że doświadczenie, od którego pragnął uwolnić się, było dla niego wyraźnym zrządzeniem Opatrzności, że więc wyraźnie służyło zamiarom Bożym. Przed swoją modlitwą, św. Paweł mógł o tym wątpić. Potem nie mógł już wątpić. Różnica w tym wielka. Oczywiście nie w dziedzinie zwykłego poznania, ale dla życia praktycznego: dusza św. Pawła wskutek tej modlitwy całkowicie się przemieniła. Pewność wewnętrzna, jaką uzyskał św. Paweł, podniosła i zachęciła go do spełnienia zamiarów Chrystusa Pana.

To wszystko i do nas się odnosi, także do tych naszych modlitw, o których mówimy, że pozostały niewysłuchane. Nic powinna nas w błąd wprowadzić ta okoliczność, że Bóg w sposób na pozór nadzwyczajny św. Pawłowi objawił swą wolę, w odpowiedzi na jego modlitwę. Oczywiście nic możemy spodziewać się czegoś po­dobnego. Można by nawet powiedzieć, że potrafimy obejść się bez tego. Proste rozumowanie wiary może dać nam to zapewnienie wewnętrzne i nad­przyrodzone, jakim cieszyła się dusza św. Pawła, przedtem zatroskanego. I my zrozumiemy, że ta­kie właśnie doświadczenie, taka trudność, takie uciążliwe zadanie, przed którymi wahaliśmy się, pod którymi już jęczeliśmy, pochodzą z mądrości Boga, która nam je wybrała i z miłości Boga, która nam je przeznaczyła. Co zaś rozumowanie wiary naszej zapoczątkowało, dokonuje tego ukryte działanie łaski Bożej w naszym sercu już upewnionym i utwierdzonym. I my także, po modlitwie, nie jesteśmy, czym byliśmy przedtem. Modlitwa, jako swój drogocenny owoc, stworzyła w nas nowy stan duszy. Mówimy, że modlitwa nasza nie została wysłuchaną: co za niewdzięczność! W rzeczywistości wysłuchał ją Bóg ponad nasze przewidywanie, ponad nasze pragnienie „powierzchowne” – zgodnie z żądaniem Ducha, który w nas modlił się. Bóg wysłuchał naszą modlitwę, objawiając nam swoją wolę, udzielając nam tej największej pewności, że znajdujemy się na drodze, na której czeka nas Jego łaska.

Antoine Lemonnyer OP

Antoine Lemonnyer OP (1872-1932) – francuski teolog, wykładowca w dominikańskiej szkole Le Saulchoir, współzałożyciel czasopisma „Revue de Sciences Philosophiques et Théologiques”, w latach 1929-1932 asystent Generała Zakonu.
 

Źródło: „Szkoła Chrystusowa”, r. 2, t. 2, 1931, s. 241-247, dostępne w Dominikańskiej Bibliotece Cyfrowej „Armarium”.

[1] W przekładzie Biblii Tysiąclecia cały fragment ten brzmi: „Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Ten zaś, który przenika serca, zna zamiar Ducha […]”.

Wykorzystane grafiki:

 

BACK TO TOP