I
Wiadomości nasze z dziedziny życia moralnego znacznie się skurczyły w ostatnich wiekach. Wiele pojęć moralnych głęboko przemyślanych w starożytności i średniowieczu i nader doniosłych dla codziennego życia praktycznego wyszło niejako zupełnie z obiegu, odkąd umysłowość nowożytna zaczęła ulegać powierzchownym doktrynom filozoficznym, powstałym w epoce Odrodzenia.
Szczególnie uderzyć musi jak bardzo poszła w zapomnienie stara doktryna o cnotach. Ślicznie narysowana już u Platona, głęboko zanalizowana przez Arystotelesa i wreszcie raz jeszcze przemyślana w związku z danymi objawienia chrześcijańskiego przez wielkich doktorów Kościoła katolickiego ze św. Tomaszem z Akwinu na czele, jest ona w naszych czasach prawdziwą terra incognita.
Jeśli to zapomnienie dotknęło podstawowe cnoty, będące niejako zawiasami, na których życie nasze moralne się obraca – wszak stąd pochodzi ich nazwa cnót kardynalnych – to cóż dziwnego, że objęło ono i ten cały szereg drobniejszych cnót, które doświadczenie wieków tak pięknie zgrupowało w ramach cnót kardynalnych. A są między nimi prawdziwe perły głębokiej psychologicznej obserwacji i to nader doniosłe dla całości życia moralnego. Jak bowiem dokładne działanie wielkich maszyn nie tylko zależy od prawidłowego funkcjonowania wielkich ich części składowych, ale i od sprawności najdrobniejszych kółek i sprężynek, których niedomaganie może nieraz cały przyrząd zatrzymać w swym biegu, tak i w dziedzinie moralnej drugorzędne i na pozór mniej ważne cnoty są nieodzownie konieczne do prawidłowego funkcjonowania pierwszorzędnych cnót podstawowych, a przez nie i całego organizmu moralnego.
Pragnąłbym to pokazać na jednej drobniutkiej, już nawet nie drugorzędnej, ale może trzeciorzędnej cnocie, zwanej długomyślnością. Przyznać należy, że i w dawnych wiekach cnota ta nie została należycie opracowana, znajdujemy jednak zarówno u św. Pawła, jak u św. Tomasza bardzo ciekawe wskazówki, które nam pozwolą nieco dokładniej ją zarysować. Odnosi się ona do bardzo specjalnego czynnika naszej psychiki, a jednak, jak to wnet zobaczymy, posiada w zakresie wychowania ogromną doniosłość, tak iż słusznie może być nazwana właściwą cnotą wychowawcy. Dostrzegła to swą genialną intuicją pedagogiczną świątobliwa założycielka SS. Niepokalanek, matka Marcelina Darowska i wręcz uderzające jest jak często można się spotkać w jej spuściźnie duchowej z tym żądaniem długomyślności w pracy wychowawczej.
II
Długomyślność jest najbliższą krewną cierpliwości, jakby jej siostrą bliźniaczką: i jak to się często między bliźniakami zdarza, że ta, która ma silniejszą indywidualność, usuwa tamtą w cień i sprawia nawet, że jej imieniem obie są nazywane, tak i tu cierpliwość – mająca więcej sposobności do zaznaczenia się w życiu codziennym – zaćmiła swą siostrę i rozciągnęła nawet swe własne miano na jej zakres działalności.
Św. Tomasz, który pierwszy poddał to zagadnienie dokładniejszej analizie[1], w ten sposób rozgranicza sferę działalności tych dwóch cnót: obie należą do grupy cnoty kardynalnej męstwa i wspólnym ich zadaniem jest dać nam to wewnętrzne panowanie nad zniechęceniem, które sprawia, że cofamy się przed napotkanymi przeszkodami i nie osiągamy zamierzonego celu. Błędne jest bowiem mniemanie, dość zresztą rozpowszechnione, że cierpliwość należy do grupy cnoty kardynalnej umiarkowania, ponieważ miarkuje gniew: jej zadanie bowiem, a to samo odnosi się i do długomyślności, polega na tym, aby nie pozwolić opanować się smutkowi, zniechęceniu, z których dopiero powstają czasami poruszenia gniewu. Cnotami miarkującymi wybuchy gniewu i pożądania odwetu jaki z nim się łączy, są łagodność, łaskawość, które w samej rzeczy należą do grupy umiarkowania. Cierpliwość natomiast i długomyślność mają tę wspólną cechę całej grupy męstwa, że zachęcają do czynu i podtrzymują wolę wobec napotykanych przeszkód, przed którymi tak łatwo moglibyśmy się pod wpływem zniechęcenia cofnąć.
Otóż przyczyna, mogąca w nas wywołać zniechęcenie, może być podwójna, jak dwojakie jest zło, które jest w stanie nam dokuczyć. Może nim być coś pozytywnego, co nam sprawia ból, np. choroba, lub co powoduje zmartwienie, np. kradzież, lub wreszcie krzywdę np. obmowa; wewnętrzny nastrój woli, dający opanowanie poruszeń gniewu, które podobne przykrości zwykły w nas wywoływać, nazywamy właśnie cierpliwością. Jest jednak i drugie jeszcze źródło zniechęceń o bardziej negatywnym charakterze, mianowicie prosty brak czegoś, jakiegoś dobra, którego pragniemy i które zbyt długo każe nam na siebie czekać: tu mamy właściwą dziedzinę długomyślności.
I nie należy mniemać, aby to rozróżnienie między cierpliwością a długomyślnością było czysto pojęciowe, tzn. wysnute a priori drogą analizy z samej przyczyny zniechęceń, które mogą mieć albo charakter czegoś pozytywnego, jakiegoś zła, które nam dokucza, albo też czegoś negatywnego, czyli braku jakiegoś dobra, do którego się nasza dusza wyrywa. Bynajmniej! Wystarczy rozejrzeć się nieco w życiu, aby się przekonać, że są to dwa usposobienia dość odrębne i że nie zawsze, gdy się ma jedno, ma się też i drugie. Znamy ludzi, którzy umieją już doskonale opanować zniechęcenie i te drobne poruszenia i wybuchy gniewu wobec pozytywnych przykrości, wypełniających życie codzienne, którzy jednak nie umieją jeszcze zapanować nad nimi wobec braku jakiegoś bardzo pożądanego dobra. Jest to szczególnie charakterystyczne w dziedzinie dóbr moralnych, gdzie nieraz zbyt gwałtowne pożądanie pewnej doskonałości moralnej u siebie czy u innych łatwo wyprowadza z panowania nad sobą takie osoby, które całkowicie nad sobą panują, gdy chodzi o pozytywne przykrości codziennego życia. Widać z tego, że zniechęcenie przejawia się nieco odrębnie w tych dwóch kierunkach i że przeto wymaga ono ujęcia w karby dwóch odrębnych cnót, mających swe własne motywy i prawa rozwoju.
Łatwo teraz zrozumieć, dlaczego cierpliwość przesłoniła nam długomyślność i zawładnęła nawet w pewnym sensie jej dziedziną: oto konieczność panowania nad zniechęceniami wywołanymi pozytywnymi przykrościami jest o wiele pilniejsza i ważniejsza, a przeto i pierwsza. Przykrości częściej nas do smutku i zniechęcenia pobudzają i od uodpornienia się przeciw nim winniśmy zaczynać. To pożądanie dobra, którego brak wywołuje zniechęcenie, szczególnie, gdy chodzi o dobra moralne, nie zjawia się zwykle w początkach świadomej pracy nad sobą, lecz dopiero w dalszym jej rozwoju. Dlatego to potrzeba długomyślności nie jest tak oczywista dla każdego, jak to ma miejsce z cierpliwością, której konieczność niczyjej nie może ujść uwagi. Tym się też tłumaczy, dlaczego ogólnie nie rozróżnia się tych dwóch cnót, rozciągając zakres działalności cierpliwości i na dziedzinę długomyślności.
Tymczasem już św. Paweł w swoich listach zaznaczą tę różnicę. Apostoł narodów miał bardzo określone pojęcie długomyślności, jako osobnej cnoty zupełnie odrębnej od cierpliwości: dwanaście razy wymienia on ją w swych pismach i bardzo często stawia przed cierpliwością. Nie znajdziemy, ma się rozumieć, u niego ścisłych określeń, ale już z samego wymienienia jej w szeregu innych cnót, i z miejsca, które jej między nimi wyznacza, będziemy mogli wywnioskować, że była ona dla niego bardzo jasno określonym czynnikiem życia moralnego i że jej przypisywał dużą doniosłość.
Św. Paweł wymienia bardzo wyraźnie jedną obok drugiej te dwie cnoty bliźniaczki. Oto w Liście do Kolosan (1,11) czytamy: „Abyście chodzili godnie przed Bogiem […] umocnieni wszelką mocą, według przemożnej chwały Jego ku wszelkiej długomyślności i cierpliwości z radością”[2]. Podobnie i w Drugim Liście do Tymoteusza (3,10): „Ty zaś przywiązałeś się do mojej nauki, sposobu życia, zamiarów, wiary, długomyślności, miłości, cierpliwości, prześladowań, cierpień”[3]. Wreszcie i w cudownym ustępie z Pierwszego Listu do Koryntian (13,4-6), gdzie w świcie miłości długomyślność, wprawdzie w formie czasownikowej, postawiona została na pierwszym miejscu: „Miłość wybiega w dal [tzn. jest długomyślna][4], okazuje dobroć. Miłość nie zazdrości, nie działa obłudnie, nie nadyma się, nie pożąda sławy, nie szuka swego, nie złości się, nie pamięta na urazy, nie raduje się z niesprawiedliwości, ale ma radość w prawdzie: na wszystko jest wyrozumiała, wszystkiemu wierzy, na wszystko ma nadzieję, wszystko ścierpi”.
W świetle tych danych przyjrzyjmy się nieco dokładniej samej cnocie długomyślności i jej doniosłości ogólnej w życiu, a szczególnie w pracy wychowawczej.
[1] Summa teologii 1-2, q. 136, a. 5. Zob. także 2-2, q. 17, a. 5, ad. 3; 1-2, q. 70, a. 3, gdzie św. Tomasz ściśle odróżnia cierpliwość, której przedmiotem jest imminentia malorum, od długomyślności. która ma do czynienia z dilatio bonorum. W pierwszym z przytoczonych ustępów mamy jeszcze nieco inaczej ugrupowane te dwie cnoty, z dodaniem do nich trzeciej, blisko z nimi spokrewnionej, mianowicie wytrwałości.
[2] W Biblii Tysiąclecia tłumaczenie to brzmi: „abyście już postępowali w sposób godny Pana […] Niech moc Jego chwały w pełni was umacnia do [okazywania] wszelkiego rodzaju cierpliwości i stałości” [przyp. red.].
[3] W Biblii Tysiąclecia: „Ty natomiast poszedłeś śladem mojej nauki, sposobu życia, zamierzeń, wiary, cierpliwości, miłości, wytrwałości, prześladowań, cierpień” [przyp. red.].
[4] W Biblii Tysiąclecia: „Miłość cierpliwa jest” [przyp. red.].
Wykorzystane grafiki:
- Cnoty, iluminacja z: Arystoteles, Etyka, XV w., ms. Fr. 927 I 2, fol. 17v, obecnie w Bibliotheque Municipale de Rouen.
- Botticelli, Alegoria męstwa, XV w., obecnie w Galleria degli Uffizi.
- Bartolomeo Montagna, Św. Paweł Apostoł, XV w., obecnie w Museo Poldi Pezzoli.