MENU
Konstanty Żukiewicz OP, „Niepokalana a namiętności”
Antonello da Messina, "Zwiastowanie"

Antonello da Messina, „Zwiastowanie”

Sam Stwórca wlał w naturę naszą namiętności, by nas energicznie ciągnęły ku dobremu a odwodziły od złego. Zatem i dobro i zło, szczęście i nieszczęście, jak głosi świat – oto co jest przedmiotem namiętności, osią, około której one krążą. Jest jedno dobro najwyższe i uszczęśliwiające, a jest nim tylko Bóg. Wszystko inne jest o tyle tylko dobrem, o ile jest odbiciem (refleksem) Boga, albo do Boga prowadzi. Dobra materialne, zdrowie, piękno, chwała, bo­gactwo, o tyle są dobrem, o ile są podporząd­kowane dobru duchowemu, a dobro duchowe – Bo­gu. Nie ma zła fizycznego: kalectwo, brzydota, wzgarda, ubóstwo, podporządkowane wyższemu dobru, służyć mogą wyrobieniu siebie i udoskonaleniu. I dlatego raz jeszcze powtarzamy: jest dobro, które boli i jest zło, które nie boli. Dobrem, które boli, jest cała praca nad udoskonaleniem namiętności, jak złem, które nie boli, jest schlebianie namiętnościom. Pozornym więc tylko dobrem jest to co przyjemne, pokusa i biorący się z jej nieopanowania grzech, zaś pozornym złem jest to, co przykre, domagające się walki – jak ćwiczenie się w cnotach.

Natura nasza jest niestety skażona pierworodną winą, stąd bierze się spaczenie namiętności, ciągnące nas ku temu, co przyjemne, odpychające od tego, co przykre, w życiu codziennym przybierające formę stwierdzenia: „lubię” i „nie lubię”.

Siedzibą namiętności jest natura cielesna, w niej powstają poruszenia zmysłowe wobec dobrego i złego.

Św. Tomasz wskazuje nam podwójną sferę namiętności, nazywając je pożądliwymi i gniewliwymi.

Znowu w grę tu wchodzi dobro i zło: dobra pożądamy i go pragniemy, na zło się gniewamy i je odpychamy. Doktor Anielski taką przeprowadza klasyfikację namiętności:

pozadliwe-i-gniewliwe

Miłość jest w części pożądliwej główną namiętnością, gdyż kochamy to, co jest dobre, co nam przynosi szczęście. Pragnąc dobra, wyczekujemy go, a to wyczekiwanie budzi w nas tęsknotę. Mamy nadzieję, że dobro zyskamy i oto jest następna namiętność i bojaźń, czy je zyskamy oraz lęk, byśmy go nie stracili; wreszcie, gdy już to upragnione dobro uzyskaliśmy, płynące stąd zadowolenie rozleje się w nas namiętnością radości.

Podobnie w części gniewliwej główną namiętnością jest nienawiść. Nienawidzimy tego, co jest złe i co nam przynosi nieszczęście. Stajemy z tym do walki, a mieczem będzie wstręt, zaś zachętą odwaga. Ale czasem zło jest silniejsze od nas i wtedy budzi się uczucie przygnębienia, nazwane namiętnością zwątpienia. A kiedy zło wreszcie zwycięży, to wtedy płaczemy i oto jest namiętność smutku.

Taka jest prawdziwie walka wewnętrzna w nas, proces, przez który wszyscy przechodzimy, karta z życia każdej duszy.

***

Ale jak się objawiały namiętności w Maryi? Podkreślmy, że mówiąc o namiętnościach w przypadku Maryi, mamy je na myśli takie, jak wyszły one z rąk Bożych, zatem nieskalane. Maryja kierowała je ku prawdziwemu dobru, tak jak odbiegała nimi od praw­dziwego zła. Tylko pod tym kątem widzenia możemy rozważać namiętności w Maryi.

„Dziwną drogą – mogła o Sobie powiedzieć – prowadziłeś mnie Boże od młodości mojej”.

Co innego planowała dla siebie, a co innego przeznaczył dla niej Bóg. W cichości, jako nieznana światu Dziewica, chciała pozostać, a Bóg wyniósł ją na najszczytniejsze wyżyny: uczynił ją Bogarodzicą, by świeciła każdemu z nas, a my byśmy patrząc na Nią widzieli, jak te namiętności przychodzą do jej serca, jak ona im to serce otwiera, ale wtedy tylko, gdy przychodzą one w Imię Boże.

Miłość prowadzi ją przez wszystkie etapy życia, gdy jest Dzieckiem, Dziewicą, Oblubienicą, Matką i Wdową. Cała gama uczuć. Lecz wszystko z miłości Bożej bierze początek i do miłości Bożej wraca, tak płyną uczucia jej ? jako rzeki ku morzu. Taka namiętność nie plami, bo miłość cała jest pod jej stopami, a ona jest jej królową i dlatego modlimy się do niej jako do ?Panny Czcigodnej?.

Niewiasta miażdżąca głowę węża.

Niewiasta miażdżąca głowę węża.

A nienawiść – Nawet się lękam zapytać, czy ona w niej była, w tej „Pannie Łagodnej i Cichej”. Pierwsze nieomal karty Pisma św. dają nam na to odpowiedź: „Ona zetrze głowę two­ją” szatanie![1]

„Zetrze głowę” – oto potęga nienawiści nieubłagana, gdy chodzi o źródło złego, jakim jest książę ciemności, ale w stosunku do nas można by ją nazwać słodką nienawiścią, bo Maryja całą istotą swoją nienawidząc złego, całą też istotą lituje się nad grzesznikiem dotkniętym jedynym, rzeczywistym złem, czyli grzechem.

Jest to niepojęta dla nas namiętność i dlatego nie możemy skojarzyć z sobą tych dwóch pojęć: Maryja i gniew. Nie rozumiemy namiętności gniewu, a tym bardziej nie umiemy jej używać. Gniew, według naszego pojęcia, to moc druzgo­cąca wszystko, co stanie na drodze naszego „ja”, naszych poglądów, zamiarów a nawet wygód i przyjemności, prowadząca do walki nawet z najbliższymi, o ile się nam oni sprzeciwiają, albo o ile nam się tak zdaje. Tymczasem nie po to Bóg wszczepił w nas gniew: chciał wprawdzie, aby był on mocą druzgocącą, ale druzgocącą grzech, występek, zbrodnię – druzgocącą przeszkody ku dobremu. I w tym sensie mówił psalmista Pański: „Gniewajcie się a nie grzeszcie”[2]. Tak gniewał się Pan Jezus, kiedy wypędzał kupczących z świątyni, tak gniewa się Maryja, do której woła Kościół: „Ciesz się i raduj, bo wszystkie wyniszczyłaś herezje”[3].

Tęsknota – czy była w Najświętszej Pannie? A któż przyspieszył przyjście na świat Zbawiciela, jeśli nie jej tęsknota?

Wstręt – ku wszystkiemu, co cieniem niedoskonałości.

Kiedy miłość swoją i szczęście swoje pogrzebane widziała, czyhało na nią zwątpienie, a jednak przystępu do jej duszy nie miało, tyle było w niej nadziei przeciw nadziei”, że Kościół ją jako „Nadzieję Zrozpaczonych” po­zdrawia (św. Efrem).

"Opłakiwanie Chrystusa"

„Opłakiwanie Chrystusa”

Była wprawdzie w niej bojaźń, bo nawet sam Duch Święty nazywa ją „Matką Bojaźni”, ale była to bojaźń iście dziecięca, lękająca się, aby Ojciec się nic smucił.

Była i odwaga „Niewiasty Mężnej”, gdy młodziutka, jako dziecko prawie, szła na wygnanie, a później gdy przez dzidy najeżone przedzierała się ku Panu Jezusowi dźwigającemu krzyż, i gdy mocy miała na tyle, aby nie tylko zasłonić twarz Umęczonego Syna, ale i kamień grobowy przywalić!

Wreszcie radość i smutek zwiążą ten wieniec szlachetnych namiętności, kiedy w różańcowym objawieniu ukazywać będzie św. Dominikowi tajemnice radości i bólu ta Matka Radości i Matka Bolesna, przedstawiając mu ocean radości i morze smutku[4].

Za dni niedawnych malarz jakiś wymalował obraz, któremu dał tytuł „Wieczór Zwiastowania”. Prześliczna postać młodziutkiej Maryi spogląda ku nam. U stóp jej wyrastają różnobarwne kwiaty, róże, narcyzy i lilie. W oddali, na wzgórzu, rosną drzewa smutku, posępne cyprysy i brzozy płaczące i czarne kwiaty, jakie raz tylko rozkwitły na ziemi, trzy krzyże Golgoty.

I woń kwiatów, tych, co u stóp, nie odurzy jej, ani szum cyprysów nie przerazi, ani wizja krzyży nie przytłoczy, wśród namiętności życiowych pozostanie na zawsze niesplamioną, białą i niezłomną, słusznie „Panną Czcigodną” nazwana.

Konstanty M. Żukiewicz OP

Konstanty M. Żukiewicz OP (1873-1948) – teolog i słynny homileta (wybitny krakowski aktor, Juliusz Osterwa, nazwał go kiedyś wręcz „aktorem na Bożej scenie”).  Otrzymał w Zakonie Dominikanów tytuł „kaznodziei generalnego”. Wielki czciciel Maryi, przyczynił się m.in. do rozwoju kultu Matki Bożej Gidelskiej.  Był głównym redaktorem dominikańskiego czasopisma „Róża Duchowna”, pisywał także do „Szkoły Chrystusowej”. Pełnił również urząd przeora w kilku klasztorach dominikańskich. Informacje o dziełach jego autorstwa można znaleźć w Dominikańskim Słowniku Bibliograficznym o. Cypriana Wichrowicza OP.

Źródło: „Szkoła Chrystusowa”, r. 4, t. 7, 1933, s. 98-103, dostępne w Dominikańskiej Bibliotece Cyfrowej ?Armarium?.

 

[1] Por. Rdz 3,15 [przyp. red.].

[2] Choć cytat ten znamy głównie z Listu do Efezjan (4,26), to pochodzi on z Psalmu (4,5), przy czym dokładnie to brzmienie ma on w Septuagincie oraz tłumaczeniach na niej bazujących (np. w Biblii Wujka) [przyp. red.].

[3] Cytat z antyfony pochodzącej z Oficjum ku czci Najświętszej Maryi Panny [przyp. red.].

[4] Według popularnej do niedawna legendy, modlitwa różańcowa powstała dzięki św. Dominikowi, któremu Najświętsza Maryja Panna miała wręczyć podczas objawienia sznur różańcowych pereł, mających mu pomóc w walce z herezjami [przyp. red.].

 

Wykorzystane grafiki:

 

BACK TO TOP