Wśród paradoksów polemiki antychrześcijańskiej i popularnej, zdawkowej apologetyki, nie ma może bardziej rażącego w swym nieuświadomieniu, jak argument o nowości i starości etyki Chrystusowej.
„Ależ w moralności chrześcijańskiej nie masz nic zasadniczo nowego w porównaniu ze starożytną” – mówi historyk angielski, prof. Bury[1]. „Jaka szkoda, że chrystianizm zapoznał i potępił co było najlepszego u Greków”, biada z kolei filozof oksfordzki Bertrand Russel[2], na tę samą nutę, jak u nas prof. Zieliński. Na te sprzeczne ze sobą zarzuty, równie sprzecznie odpowiada dobrej woli, ale pośpiesznej wiedzy apologeta: „Co znowu! Chrystianizm nie daje nic nowego? A miłość bliźniego? Chrystianizm nie jest naturalnym spadkobiercą tego, co najlepsze u starożytnych? A Arystoteles w systemie św. Tomasza z Akwinu?!”.
Nasz obrońca nie zdaje sobie sprawy, że praktyka starożytnego prawa odbiegała od teorii (jak to dziś po dziewiętnastu wiekach chrystianizmu jeszcze bywa). Ale teoria pogańska nie różniła się pozornie od chrześcijańskiej: Chrystus każe swoim służyć sobie wzajemnie: tym samym pojęciem posługiwali się stoicy; Chrystus kazał odpłacać dobrem za złe, tego samego nauczali platończycy; Paweł potępiał wykroczenie przeciw czystości, nie mniej to czynił Muzoniusz Rufus, pogański „święty” z czasów Nerona. Podobnie też i nasz przeciwnik, który dopatruje się przepaści między etyką Chrystusa a starożytną ze względu na to, że Nowy Testament potępia niejedno zło, jakie się w świecie pogańskim rozwielmożniło, zapomina, że potępienie tego samego znajdzie się i u pogańskich myślicieli. A więc czy słuszność ma ten oponent, który twierdzi, że chrystianizm nic nowego nie dał światu; że, jakby to wynikało z obrony naszego apologety, św. Tomasz z dogmatem katolickim zeszył etykę Arystotelesa?
Oczywiście nie! Ale dlaczego? Odpowiedź jest nad wyraz prosta: dlatego, że problem etyki nie wyczerpuje się w postanowieniu norm etycznych: nakazów i zakazów moralnych, ale w nadaniu siły, w stworzeniu wewnątrz duszy konkretnego sprawdzianu moralnego. Z dwu kobiet jedna bezdzietna będzie znać obowiązek kobiety-matki równie dobrze, jak druga matka, a jednak ta ostatnia będzie doświadczalnie lepiej uświadomiona – nie dlatego, że posiada świeższe wydanie katechizmu, ale dlatego, że ma żywe dziecko, któremu dała życie; gdy pierwsza będzie wywodzić obowiązki matki logicznie z moralnych nakazów, druga intuicyjnie je odnajdzie w swym instynkcie macierzyńskim. Podobnie w etyce Chrystusowej przykazanie jest nowe, nie dlatego że nigdy przedtem nie było wypowiedziane, ale iż po raz pierwszy Chrystus je związał ze swoją osobą; w duszy wiernej nie jest ono wnioskiem z etycznych przesłanek, ale oświeceniem łaski, sączącej do duszy inicjatywę Chrystusową.
Chrystus nie poprzestaje na nakazie „kochaj bliźniego, jak siebie samego”, ale mówi: „miłujcie się wzajem, jak Ja was ukochałem”. „Coście jednym z tych maluczkich uczynili, toście Mnie uczynili”. „Porzućcież więc kłamstwo i mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bośmy są członkami jedni drugich” (Ef 4,25), pisze św. Paweł uzasadniając obowiązek prawdy przynależnością wiernych do Chrystusa mistycznego – jak dziś mówimy, do mistycznego ciała Chrystusowego – bo „my wszyscy jednym ciałem jesteśmy w Chrystusie, a sobie wzajem członki jeden drugiego” (Rz 12,5), gdzie „w Chrystusie” dla lepszego zrozumienia można by zastąpić słowem „z Chrystusem”, „kto bowiem Panu jest oddany, ten jest jednym duchem z Nim” (1 Kor 6,17). Toteż Apostoł ma „zmysł Chrystusowy” (1 Kor 2,16), tj. posiada zrozumienie duchowej spuścizny swego Mistrza w tym znaczeniu, jakie Chrystus jej nadał; gdy przemawia, to Chrystus w nim mówi (2 Kor. 13,3); jego prawdomówność jest prawością Chrystusa (2 Kor. 2,10); gdy kocha swoich, to Chrystus w nim kocha ich swą miłością (Flp 1,8); a że to się do jego osoby nie ogranicza, wynika jasno z pytania, które rzuca Koryntianom: „Czyż nie zdajecie sobie sprawy, iż Chrystus Jezus w was jest? Chyba żeście odrzuceni!” (2 Kor 13,5). A więc ktokolwiek nie chce odrzucenia, musi dać Chrystusowi żyć w sobie, by spełnić słowo Apostoła: „Nie ja już żyję, ale żyje we mnie Chrystus” (Ga 2, 20). A wszystkie te teksty Pawłowe są tylko echem słów Mistrza: „Jak Ja żyję przez Ojca, tak kto Mnie pożywa, żyć będzie przeze Mnie” (J 6,57). „Ten mieszkać będzie we Mnie, a Ja w nim” (J 6,56).
I tu ostatecznie docieramy do jądra zagadnienia: etyka Chrystusa jest nową, bo jest życiem samego Zbawcy w nas, z Niego płynie siła cała, Jego obecność staje się sprawdzianem moralności naszego czynu, a uobecnia się w nas Chrystus przez chleb żywota, którym jest Jego Ciało, On sam. I tak się sprawdza znaczenie imienia naszego: chrześcijanin, to drugi Chrystus: Christianus – Alter Christus.
ks. Adam Bogdanowicz
Wykorzystane grafiki:
- Pasterz i Filozof, scena z antycznego sarkofagu, obecnie w Musei Vaticani; fot. Lawrence Lew OP / CC BY-NC 2.0.
- Oświecony między filozofami…, popiersia z Musei Capitolini; fot. Lawrence Lew OP / CC BY-NC-ND 2.0.