MENU
Romuald Kostecki OP, „Dobroć Boża we Wcieleniu”

„Boże Narodzenie”

Największe zdarzenie w dziejach ludzkości to przyjście Drugiej Osoby Boskiej na świat. Jest ono ważne nie tylko samo w sobie, lecz także przez skutki, jakie za sobą pociągnęło. I nie tylko jest faktem, który się dokonał swego czasu i który obecnie należy już do historii, ono jest czymś zawsze dla nas nowym, zawsze na czasie, ono każdego z nas dotyczy, wszyscy bowiem z niego korzystamy i korzystać będziemy do końca wieków.

Wiadome nam jest, że Wcielenie Syna Bożego jest ściśle złączone z naszym zbawieniem. Znamy wprawdzie nawet dość szczegółowo okoliczności, w jakich dokonała się tajemnica Wcielenia, lecz mimo to nie będzie nigdy za wiele nad nią się zastanawiać. Ona tak jest bogata w treść, tyle zawiera w sobie prawd, że za każdym powrotem do niej poznamy coś nowego lub to, co już znamy, zobaczymy w nowym świetle, co bez wątpienia może być z wielką korzyścią dla naszego życia duchownego.

Jest to dogmatem wiary, że Druga Osoba Boska stała się człowiekiem, nie przestając być Bogiem.

Ta prawda należy do tych, których zwyczajnie najpierw się uczymy i które każdy z ludzi powinien znać. „Konieczną jest rzeczą do zbawienia wiecznego, aby także każdy silnie wierzył we Wcielenie Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Symbol Atanazjański).

Ową prawdę przypomina nam modlitwa, którą trzykroć dziennie mamy zwyczaj odmawiać, czyli tak nam dobrze znany Anioł Pański. W niej jest zawarta cała historia tajemnicy Wcielenia. „Oto ja służebnica Pańska” mówi Maryja do Anioła zwiastującego Jej, że Bóg Ją wybrał na matkę Swego Syna. Skoro tylko Maryja te słowa wypowiedziała, dając przez nie zezwolenie na zamiary Boże względem Niej, „Słowo stało się ciałem”, to jest człowiekiem, i „zamieszkało między nami”.

Syn Boży stał się człowiekiem, nie przestając być Bogiem. A więc to dziecię, które leżało w żłóbku, ten młodzieniec nauczający doktorów w Świątyni Jerozolimskiej, ten nauczyciel głoszący prawdy ewangeliczne rzeszom palestyńskim, ten mniemany zbrodniarz kończący swe życie na krzyżu w największych męczarniach – to nie tylko czło­wiek, lecz i Bóg zarazem. Bóg prawdziwy i człowiek prawdziwy, w jednej osobie, mianowicie w Boskiej Osobie Słowa.

Wiemy także dobrze w jakim celu Bóg stał się człowiekiem, co Go skłoniło do tego, że zniżył się do nas i stał się nam podobnym. Katechizm wyraźnie i jasno nam mówi, że „Druga Osoba Boska stała się człowiekiem dla naszego zbawienia i odkupienia”. To zaś nam mimo woli przypomina smutne dzieje rodzaju ludzkiego, jak upadek pierwszych rodziców, skutki ich grzechu itd. Bóg właśnie w tym celu przychodzi na świat, aby to wszystko naprawić.

Zastanawiając się nad tajemnicą Wcielenia, każdemu zapewne nasuwa się pytanie: czy było rzeczą absolutnie konieczną, aby Bóg stał się człowiekiem? Przypuściwszy zaś ten fakt, że Bóg stał się człowiekiem, to czy dzieło odkupienia musiało się dokonać w taki sposób, w jaki się w rzeczywistości odbyło, to jest przez cierpienia i śmierć, czy też Bóg mógł inaczej tego dzieła dokonać?

Mistrz Bertram, „Zwiastowanie”

Na tak kategorycznie postawione pytanie należy odpowiedzieć: nie. Pan Bóg nie był zmuszony obrać Wcielenia jako środka odkupienia ludzkości. Przede wszystkim, mógł Pan Bóg darować ludzkości grzechy, nie żądając żadnego zadośćuczynienia lub – jeśli już postanowił ludzkość odkupić przez Wcielenie – mógł to uczynić w innej formie, mógł np. zadowolić się jednym aktem miłości Chrystusa, a nie żądać od Niego tak wielkiej ofiary. Słowem, Pan Bóg miał nieskończoną ilość możliwych środków, aby dokonać dzieła Odkupienia.

Jeśli mimo wszystko tak postąpił a nie inaczej, to uczynił to dlatego, że tak chciał, że taka była Jego święta wola.

Nie zatrzymując się więc dłużej nad pytaniem co było możliwe, lecz biorąc pod uwagę to, co się stało, mianowicie że Bóg naprawdę stał się człowiekiem, że cierpiał, umarł itd., możemy wykazać, że Wcielenie jest zgodne z tym wszystkim, co wiemy o Bogu, tj. z Jego doskonałościami, i że ono te doskonałości Boże najlepiej nam uwydatnia.

Wcielenie Syna Bożego jest przede wszystkim zgodne z dobrocią Bożą. Przez nie Bóg swą dobroć wylał na zewnątrz w sposób najdoskonalszy.

Bóg jest dobrocią w najwyższym stopniu, jest samą Dobrocią. „Żaden nie jest dobry tylko sam Bóg” (Łk 18,19), wszystkie zaś byty poza Nim są dobrymi o tyle i w takiej mierze, o ile i w jakiej zbliżają się do najwyższego Dobra.

Właściwością zaś każdego dobra jest udzielać się drugim, promieniować dokoła siebie. Każdy byt, każda istota istniejąca, jest czymś dobrym, posiada w sobie pewną dozę dobroci, jednakże nie każda jest doskonałą. Są byty mniej lub bardziej doskonałe. Zależnie więc od doskonałości, czyli od stopnia dobroci, dany byt, dane dobro mniej lub bardziej będzie mogło udzielać się innym.

Dobra stworzone, ograniczone w swej doskonałości, zanim będą mogły zdobyć się na udzielenie odrobiny dobra innym, muszą najpierw długi czas pracować nad jego zdobyciem, doskonaląc same siebie. Nawet wówczas, gdy posiądą one pewną doskonałość, tak że będą zdolne promieniować [na innych], nawet wówczas ta ich doskonałość będzie ograniczona i daleko im będzie do doskonałości dobra absolutnego i dlatego też będą miały zawsze przed sobą otwarte pole do dalszego doskonalenia się.

Jeśli dany byt stanie się doskonały w stopniu najwyższym, jeśli osiągnie to, do czego jest zdolny i jeśli jako doskonały w swym zakresie zacznie promieniować na zewnątrz, udzielać się innym, to nawet wówczas będzie dążyć do własnego doskonalenia się. Dobra bowiem stworzone – czy to pracują wprost nad zdobyciem doskonałości osobistej, czy to dobroć osiągniętą przelewają na innych – zawsze dążą do własnej doskonałości, do coraz większego upodobnienia się do dobra nieskończonego, któremu jednakże nigdy nie dorównają.

„Trójca Święta”

Biorąc pod uwagę dobro nieskończone, zauważymy że tam rzecz ma się inaczej. Pełnia dobroci, jaką jest Bóg, nie może dążyć ani do nabycia większej doskonałości, ani do upodobnienia się do kogoś wyższego. On jest tym, co jest najwyższe i najdoskonalsze. Jeśli więc Bóg udziela swego dobra, udziela go jedynie dlatego, że jest dobrem i że do natury dobra należy udzielanie się.

To, co wiemy o naturze dobra w ogóle, jest zgodne z tym, czego nas uczy wiara o Bogu. Mając na uwadze wspomnianą właściwość każdego dobra, możemy w pewien sposób uprzystępnić sobie zrozumienie niektórych prawd objawionych, a szczególnie tajemnicy Wcielenia.

Wiadome nam jest, że natura Boska udziela się w sposób nieskończony Osobom Boskim, czyli że Bóg rozlewa swą dobroć w nieskończony sposób wewnątrz samej Trójcy Przenajświętszej, w pochodzeniu Syna od Ojca, oraz Ducha Świętego od Ojca i Syna. Gdybyśmy o Bogu wiedzieli tylko to, że jest dobrocią, nie moglibyśmy jeszcze od tego dojść do znajomości Trójcy Przenajświętszej. Mając jednakże dane objawione odnośnie do tej tajemnicy, możemy pokusić się o wytłumaczenie sobie fundamentu płodności w łonie Trójcy Świętej, o jakiej nas wiara uczy.

Według nauki o naturze dobra, udzielanie się natury Boskiej w tajemniczym pochodzeniu Osób Boskich Trójcy Przenajświętszej, przedstawi się nam jako naturalne rozlanie nieskończonej Dobroci, w sposób nieskończony dokonane.

Oprócz wspomnianego udzielania się dobroci Bożej do wewnątrz, wiara mówi nam o udzielaniu się jej na zewnątrz, przez stworzenie wszechświata i wreszcie przez Wcielenie. Te drugie różnią się od tego pierwszego tym, że są zupełnie dobrowolne ze strony Boga. Przez rozlanie swej dobroci wewnątrz Trójcy Przenajświętszej, pragnienie udzielania się jest całkowicie zaspokojone, nic więc nie może skłonić dobroci Bożej do wyjścia poza siebie, do promieniowania na zewnątrz. Bóg tu jest całkiem wolny, jedynie od Jego woli to zależy.

Chociaż Bóg już raz się udzielił, lub ściślej się wyrażając, udziela się w sposób nieskończony, to jednakowoż owo nieskończone i odwieczne udzielanie się nie zmieniło Jego natury. On jak był, tak nadal pozostaje dobrem nieskończonym, któ­rego właściwością jest udzielanie się. Mimo że już raz rozlał swą dobroć w sposób nieskończony w pochodzeniu Osób Trójcy Świętej, pozostaje Mu możliwość udzielania jej na zewnątrz, tym razem już w sposób skończony i ograniczony. Motywem więc tego udzielania się na zewnątrz jest również dobroć, dążąca zawsze do oddania się innym. Udzielanie to może się wydać rzeczą nieużyteczną, gdy je rozważymy ze strony Boga. Bóg bowiem z niego nie odnosi żadnej korzyści, ani przez to nie jest doskonalszy czy szczęśliwszy, lecz trzeba wiedzieć, że gdy dobro się udziela, nie kieruje się ono korzyścią. Nawet wtedy, gdy nie ma żadnej ko­nieczności rozlewania swej dobroci, ono znajduje, że jest rzeczą dobrą dawać z obfitości swej dobroci.

Wszechświat, wszystko co istnieje poza Bogiem, jest dziełem dobroci i miłości Bożej, miłości zupełnie dobrowolnej i bezinteresownej. „Ponieważ Bóg jest dobry, my jesteśmy”, mówi św. Augustyn.

„Stworzenie Adama i zwierząt”

Pierwszą rzeczą, pierwszym darem jaki Bóg daje stworzeniu, jest istnienie. Otrzymując istnienie, stworzenie robi niejako pierwszy krok ku Bogu, wychodząc z nicości. Inne dary, które później stworzenie otrzyma, będą tylko dalszym postępem ku Bogu i im tych darów więcej otrzyma, tym zarazem więcej do Boga się zbliży, więcej do Niego się upodobni i bardziej doskonale odzwierciedli w sobie doskonałości Boże. Nigdy jednakże stworzenie nie potrafi odbić ich w sobie w zupełności. Bóg jest nieskończenie doskonały, dlatego też w nieskończony sposób Jego doskonałości na zewnątrz mogą się odbijać.

W rzeczywistości Bóg objawia swe doskonałości w sposób skończony, lecz bardzo rozmaity. Począwszy od świata mineralnego, poprzez świat roślinny i zwierzęcy, a skończywszy na człowieku – wszystko to jest odbiciem doskonałości i dobroci Bożej. Wszystkie te stworzenia naśladują Boga w Jego przymiotach. „Bo rzeczy Jego niewidzialne, od stworzenia świata przez te rzeczy, które są uczynione, zrozumiane, bywają poznane, wieczna też moc Jego i bóstwo(Rz 1,20)[1]. Odbijając na sobie Jego doskonałości, naświetlają Go niejako z różnych stron. Rozumie się, że one nie wyczerpują ani w jednej części Jego doskonałości. Bóg jest zawsze czymś nieskończenie doskonalszym i lepszym, niż one nam o tym mówią.

Przez stworzenie wszechświata Bóg w pewnej mierze udzielił się na zewnątrz i objawił wiele swych doskonałości, lecz to nie wystarczyło Jego dobroci. On nie ograniczył się do porządku przyrodzonego. Dobroć Jego przekroczyła granice tego porządku, dopuszczając stworzenie do uczestniczenia w samej naturze Boga przez łaskę uświęcającą. Przez podniesienie do porządku łaski, stworzenie o wiele więcej do Boga się zbliża i upodabnia. Łaska bowiem uświęcająca daje stworzeniu już tu na ziemi coś z samego Boga, mianowicie zaczątek życia Bożego, które później w widzeniu uszczęśliwiającym ma się rozwinąć w całej pełni.

Porządek łaski jest drugim światem, nieskończenie wyższym i doskonalszym od świata przyrodzonego. W porządku łaski stworzenie wstępuje niejako w związki pokrewieństwa z samym Bogiem, staje się Jego dziecięciem, jest w pewien sposób ubóstwione, jednakże mimo wszystko nie staje się Bogiem. Między Bogiem a stworzeniem tak udoskonalonym istnieje zawsze przepaść nieskończona.

Czy jednakże Bóg nie może posunąć się dalej i udzielić się stworzeniu jeszcze bardziej? Patrząc na rzeczy z punktu widzenia czysto ludzkiego, nie moglibyśmy czegoś więcej nawet przypuszczać. Jeśli wyniesienie do porządku łaski przekracza siły przyrodzone naszego umysłu, to tym bardziej bez światła wiary nie możemy sobie wyobrazić czegoś doskonalszego. Co jest ponad siły i zdol­ności stworzenia, to jednakowoż jest możliwe dla Boga. Wszechmoc i dobroć nieskończona poszła dalej, udzielając się stworzeniu jeszcze bardziej. Tym punktem kulminacyjnym udzielania się dobroci jest Wcielenie, jest stworzenie w osobie Chrystusa trzeciego porządku, wyższego od dwóch pierwszych, który nazywamy terminem technicz­nym, ogólnie przez teologów przyjętym, porządkiem hipostatycznym”.

Paolo de San Leocadio, „Zbawiciel”

W tym porządku mamy już nie tylko człowieka ubóstwionego przez łaskę, ale człowieka, który jest Bogiem zarazem. Tu stworzenie (to jest natura ludzka Chrystusa) łączy się z Bogiem osobowo, tak że Bóg i stworzenie mają jedną osobę, i co za tym idzie jedno i to samo istnienie, to jest istnienie Boskie. Chrystus w swej naturze ludzkiej posiada w sobie pierwiastek bytu ten sam, co i Bóg.Który (Syn Boży) jest jasnością chwały i wyrażeniem istności Jego […]” (Hbr 1,3)[2].

Ściślejszego połączenia między Bogiem a stworzeniem już sobie wyobrazić nie można. Bardziej Bóg stworzeniu udzielić się nie mógł. Rozważając tę prawdę nie pozostaje nam nic jak zawołać: „O głębokości bogactw, mądrości i wiadomości Bożej. Jako są nieogarnione sądy Jego i niedościgłe drogi Jego (Rz 11,33)[3].

Chrystus jako człowiek, wskutek połączenia tak ścisłego z Osobą Boską, staje przed nami jako istota najdoskonalsza, z którą nie mogą się równać nawet aniołowie najwyższych chórów, jak to wyraźnie zaznacza św. Paweł w Liście do Hebrajczyków: „Tem zacniejszym zostawszy od Aniołów, im osobliwsze nad nich imię odziedziczył. Bo któremuż kiedy z Aniołów rzekli: Synem moim jesteś ty, jam ciebie dziś urodził? I znowu: Ja mu będę Ojcem, a on mnie będzie Synem (Hbr 1,4-5)[4].

Chrystus wyniesiony do tak wielkiej godności pochodzi jednakże z naszej rodziny, jest naszym bratem, a więc i my wszyscy, i cała ludzkość w Chrystusie została uszlachetniona i do poziomu Bożego podniesiona.

Nie dość na tym, Bóg łącząc się z naturą ludzką i podnosząc ją aż do współistnienia ze sobą, tym samym podniósł na wyżyny Boże cały wszechświat, którego człowiek jest syntezą, co dobrze wyrażamy mówiąc, że on jest małym światem, „mikrokosmosem”. Gdyby Bóg połączył się „hipostatycznie” tylko ze stworzeniem czysto duchowym, jakim jest anioł, to ani świat wegetatywny, ani zmysłowy nie brałby w tym udziału. Gdyby znów połączył się ze stworzeniem stojącym poniżej świata duchowego, wówczas świat duchowy zostałby pominięty. Połączywszy się z naturą ludzką, z całym wszechświatem niejako się połączył, gdyż natura ludzka cały wszechświat w sobie reprezentuje.

Patrząc na te dziwy mądrości i dobroci Bożej, jakich Bóg dokonał przy Wcieleniu, nie możemy już mieć najmniejszej wątpliwości, że Bóg jest dobrocią, że On stworzenie swe kocha. „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał” (J 3,16).

To zniżenie się Boga do nas przez Wcielenie pociągnęło za sobą skutki dla nas nader dobroczynne. Ono było początkiem całego szeregu łask, jakie dzięki Wcieleniu na świat spłynęły, spływają, i jakie do końca świata spływać będą. Zanim nad tym innym razem będziemy się zastanawiać, niech nam obecnie wystarczy wiedzieć, że dobroć Boża to sprawiła, rozlewając się poza siebie, że mamy Chrystusa, który nam utracone prawo do nieba odzyskał, przez którego mamy przystęp do Ojca.

Romuald Kostecki OP

Romuald Kostecki OP (1902-1991) – teolog, specjalizujący się w dogmatyce (zwłaszcza mariologii i sakramentologii) oraz w teologii duchowości. Studiował w słynnej dominikańskiej szkole w Saulchoir w Belgii, a także w Paryżu i Rzymie. Wykładał w dominikańskich szkołach we Lwowie, Krakowie i na warszawskim Służewie. Był redaktorem naczelnym dominikańskich czasopism „Róża Duchowna” i „Szkoła Chrystusowa”. Był także przeorem krakowskiego klasztoru, a także pierwszym regensem Studium Generalnego Polskiej Prowincji. W 1947 r. otrzymał najwyższy tytuł naukowy z Zakonie Kaznodziejskim: magistra świętej teologii. W 1960 r. dzięki niemu powstała pierwsza w Polsce grupa Caritas Christi (świeckiego instytutu dla kobiet). Słynął dokładnego zachowywania obserwancji zakonnej.

Źródło: „Szkoła Chrystusowa”, r. 1, t. 6, 1930, s. 281-291, dostępne w Dominikańskiej Bibliotece Cyfrowej „Armarium”.

[1] We współczesnym tłumaczeniu: „Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty – wiekuista Jego potęga oraz bóstwo – stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła” [przyp. red.].

[2] „Ten [Syn], który jest odblaskiem Jego chwały i odbiciem Jego istoty […]” [przyp. red.].

[3] „O głębokości bogactw, mądrości i wiedzy Boga! Jakże niezbadane są Jego wyroki i nie do wyśledzenia Jego drogi!” [przyp. red.].

[4] „On o tyle stał się wyższym od aniołów, o ile odziedziczył wyższe od nich imię. Do którego bowiem z aniołów powiedział kiedykolwiek: Ty jesteś moim Synem, Jam Cię dziś zrodził? I znowu: Ja będę Mu Ojcem, a On będzie Mi Synem” [przyp. red.].

 

Wykorzystane grafiki:

  • Boże Narodzenie, iluminacja z Czarnych Godzinek, XV w., ms. M493, fol. 50v, obecnie w Morgan Library & Museum.
  • Mistrz Bertram, Wcielenie, tablica z Ołtarza Grabowskiego (ołtarza z kościoła św. Piotra w Hamburgu), XIV w., obecnie w Kunsthalle (Hamburg).
  • Trójca Święta, iluminacja z Bréviaire de Châteauroux (Bréviaire de Louis de Guyenne), XV w., Châteauroux BM ms. 0002, fol. 106v, obecnie w Bibliothèque municipale (Châteauroux).
  • Stworzenie Adama i zwierząt, iluminacja ze Staroangielskiego Heksateuchu (Old English Hexateuch), XII/XIII w., Cotton ms. Claudius IV, fol. 4r, obecnie w British Library.
  • Paolo de San Leocadio, Zbawiciel, XV w., obecnie w Museo del Prado.

 

 

BACK TO TOP